Na szczęście wszystko się udaje pozałatwiać i o 17 jesteśmy na dworcu. Przed nami jedne z najprzyjemniejszych etapów tej wyprawy KOH LIPE ….niebiańska wyspa znana tylko ze zdjęć i netu ….eh Dzieli nas tylko 15 godzin pociągiem, ponad 1 godzina busem dwie przesiadki łodziami ALE już bliżej niż dalej ;) Rzucamy plecaki i na rogalu otwieramy trunki …..piwa rum itp.. Chłopcy spotykają znajomego Stuarta imieniem TOTO , którego poznali 2 lata wcześniej – na przywitanie wmusili w chłopa drineczka ..chociaż tak na dobrą sprawę to się nie wzbraniał za bardzo ;o) oczywiście nie był to jedyny znajomy, ponieważ nasi chłopcy są wszędobylscy i nie da się ich po prostu niezauważyć….. w jakiejś przerwie na papierosa ..między przedziałami poznali Polaka Mariusza, który od 2 lat jest w Tajlandii i już na dobre się tu zakotwiczył ..ma żonę Tajkę i śliczną 9 miesięczną córeczkę. Więcej szczegółów może zdradzić Kondziu, który przegadał z nim prawie całą noc gdy my smacznie spaliśmy .
Monika